Smok miał przed sobą trwającą pięćdziesiąt cztery godziny podróż na odcinku Kunming (stolica prowincji Yunnan) – Szanghaj.
Były lata 90., z czterech rodzajów biletów (leżanka miękka lub twarda, siedzenie miękkie lub twarde) udało się zdobyć Smokowi tylko najmniej wygodną wersję.
Po trwającym dość długo oczekiwaniu na kunmingskim dworcu, Smok usłyszał w końcu komunikat o podstawieniu jego pociągu.
Zaopatrzony w bułeczki na parze czyli mantou (z trzema rodzajami farszu – z fasolki, mięsa lub zielonego warzywa qingcai ), herbaciane gotowane na twardo jajka, kilka jabłek i paczkę pestek slonecznika oraz butelkę wody i słoik z zieloną herbatą (czyli standardowy zestaw ówczesnych podróżników po Kraju Środka) zrezygnowany Smok wsiadł do pociągu.
Od razu zauważył dwa obłoki papierosowego dymu po obu stronach jego siedzenia (to były zamierzchłe czasy palenia w pociągach)…
zajmowały je, okryte nimi niczym grubymi czapami, na oko dwukrotnie od Smoka starsze, Chinka i Europejka.
Dość szybko wszystkie trzy przedstawiły się sobie.
Chinka okazała się Szanghajką, a Europejka Holenderką z Amsterdamu.
Kolejne godziny upłynęły zadziwiająco szybko w rytm stukającego pociągu i życiowych historii ich trzech.
Historia Smoka była historią jednej z wielu ‘liuxuesheng’ czyli zagranicznych studentek sinologii przebywających w Chinach na rocznym lub dłuższym językowym stażu.
Historia Holenderki była z kolei historią kobiety, którą z macierzą łączył już w pewnym momencie tylko… kot.
Po śmierci obojga rodziców odziedziczyła po nich dom z ogrodem i ich starego kota, któremu postanowiła towarzyszyć do końca jego dni.
Kiedy stary kot wyzionął w końcu ducha, kobieta sprzedała dom i wyruszyła do Azji, aby nauczyć się akupunktury, którą planowała potem zarabiać na życie w… Australii.
Szanghajka była z kolei… hazardzistką…
Na pytanie o jaki hazard chodzi, nie odpowiedziała jednak, tylko zostawiła Smokowi kartkę z adresem i zaprosiła w odwiedziny, to ‘sam się przekona’…
Smok po dwóch tygodniach miał akurat wolny weekend i postanowił wykorzystać go na odwiedziny u znajomej z pociągu.
Jadąc do niej rowerem, przejeżdżał koło jakiegoś baraku, z którego dochodził jakiś dziwny gwar… zatrzymał rower i zajrzał do środka… to hodowcy świerszczy urządzali ich walki.
Ludzie robili zakłady, który świerszcz wygra, banknoty przechodziły z ręki do ręki…
Kiedy Smok dotarł pod blok znajomej zobaczył, że nie jest on skanalizowany… jego mieszkańcy swoje fizjologiczne potrzeby zaspokajali w niedużej latrynie na zewnątrz… za każdym razem płacąc za możliwość użytkowania jej…
Drugim zaskoczeniem był brak windy w dziesięciopiętrowym bloku… jak się okazało, był to eksperyment pod tytułem ‘tanie budowanie’…
Kiedy Smok wdrapał się po schodach na piąte piętro, zastał swoją znajomą z sąsiadami… nad kolejną partyjką madżonga… po zakończeniu której wygrany zgarnial garść banknotów…
Jak nie trudno było zauważyć, hazard w Chinach miał się całkiem dobrze…