Kiedy wpadłaś na pomysł, żeby się uczyć chińskiego, Skąd ten pomysł?
– Nauka języków obcych przychodziła mi łatwo, bo może mam to po mamie, która jest bardzo uzdolniona lingwistycznie, a może też ze względu na to, że region Śląsk i Zagłębia, gdzie dorastałam ułatwia osłuchanie się z różnymi odmianami i dialektami polszczyzny, tak samo jak z językiem niemieckim od dziecka. W każdym razie nigdy nie miałam problemów z nauką języków ani dla własnej przyjemności, ani też w szkole.
Wstyd się przyznać, ale to chiński w sumie był czysty, ale dość szczęśliwy przypadek. Jeszcze w liceum uczyłam się japońskiego i czytałam dużo o kulturze i historii Japonii, bo bardzo chciałam dostać się na japonistykę, ale życie zweryfikowało mój plan. Przy rekrutacji brakło mi punktów, a sinologia i koreanistyka były moimi opcjami bezpieczeństwa, które były bardziej osiągalne. Z tego, co wiedziałam z pobieżnej znajomości historii Azji Wschodniej, Chiny wydawały mi się ciekawszą opcją ze względu na długą historię zapożyczeń kulturowych i tak już zostało. Fascynacja językiem i kulturą przyszła więc później i to nie bez zasługi całej kadry na sinologii Uniwersytetu Warszawskiego. Tak, że japoński poszedł w odstawkę, chociaż podczas studiów w Chinach chodziłam na podstawowy lektorat i gdyby czas mi na to pozwolił z chęcią wróciłabym do nauki. Jednak trudno, żeby na udało mu się zająć miejsce chińskiego w moim życiu.
Jakie masz hobby?
– Moim hobby są podróże i pisanie.
Jeśli chodzi o to pierwsze, co roku staram się odwiedzić jakieś nowe mniej lub bardziej egzotyczne miejsce, bo pomaga mi to nabrać dystansu do siebie i zrelaksować się z dala od mojego codziennego życia. Lubię miejsca z ciekawą, wielokulturową historią, ale też piękne widoki i niepowtarzalne dzieła natury. W tym roku był już Budapeszt, na jesieni mam nadzieję na Turcję lub Portugalię albo coś bardziej egzotycznego jak Indie.
Jeśli chodzi o to drugie, to piszę różne rzeczy odkąd dowiedziałam się do czego służy długopis i kartka. Najpierw były to pamiętniczki i bardzo słaba poezja w stylu zbuntowanego gimnazjum. Oczywiście po długiej ewolucji, w której znaczącym przystankiem były prace i eseje o Chinach, staram się codziennie pracować nad jakąś krótszą lub dłuższą formą. Obecnie pracuję regularnie nad blogiem i nad dłuższą formą bardziej w klimacie fantastycznym.
Gdzie się urodziłaś, gdzie mieszkałaś, gdzie uczyłaś się, dlaczego się przeprowadzałaś?
– To może dla niektórych wielki przypał, ale urodziłam się w Sosnowcu. Dorastałam w Dąbrowie Górniczej, na dzielnicy 30sty, gdzie główną atrakcją jest sztuczne jezioro Pogoria i założony w 20/leciu międzywojennym Park Zielona. Wyjechałam do Warszawy, żeby studiować sinologię na UW, a potem do Pekinu, żeby lepiej zrozumieć Chińczyków i Chiny i dalej się uczyć na BeiYu. Po tym jak Pekiński smog trochę za bardzo siadł mi na płuca, przeprowadziłam się do Holandii znowu dla sinologii w Leiden. Ostatnim jak na teraz przystankiem jest Chinatown w Mediolanie, już bardziej ze względów osobistych. Nie wiem jeszcze, czy to ostatni przystanek.
Czy jest Ci dobrze tam gdzie teraz jesteś z tym co robisz?
– Mediolan to trochę takie miasto jak Warszawa i Nowy Jork. Jak na Włochy jest miastem stosunkowo nowym i bardzo nowoczesnym i industrialnym, co nie znaczy, że tak samo prezentuje się w skali światowej. Nie do końca odnajduję się w klimacie tego, że bardzo szybko zmienia tu się styl i moda, a ludzie czują się w obowiązku za tym podążać. Ale oferuje wiele pod względem kulturalnym i jest dość dobrze zorganizowany jak na chaotyczne standardy południa Europy.
Jeśli chodzi o pracę, to jestem zadowolona, że pracuję w chińskiej firmie telekomunikacyjnej, bo polowa moich kolegów to Chińczycy i codziennie mogę używać tego języka w pracy. Z drugiej strony, praca w księgowości to prawie przeciwieństwo tego, o czym marzyłam, ale dopóki mogę się nauczyć czegoś nowego i w miarę użytecznego, to nie jest źle.
Jak spędziłaś/spędzisz tegoroczny urlop?
– W domu, bo nie często mogę spędzić dwa tygodnie z rodziną i znajomymi, a podtrzymywanie kontaktu z osobami ważnymi w moim życiu jest dla mnie bardzo ważne.
Jak lubisz spędzać wakacje?
– W zależności od nastroju albo intensywne zwiedzanie albo relaks z rodziną i znajomymi z okazyjnymi wypadami, ale i leniwymi dniami z babcinym obiadem i dobrą książką. Podróże kształcą, ale czasem trzeba też odbyć te bardziej w głąb siebie. Nie znoszę leżenia na plaży, bo tak po chińsku nie lubię się opalać, a do tego mnie nosi.
Twoje ulubione książki?
– Trudne pytanie, bo dużo ich. Z takich ważniejszych to opowiadania Edgara Allana Poe, “Ciotka Julia i Skryba” Llosy i „Amerykańscy Bogowie” Gaimana. Z takich ostatnio przeczytanych to kilka kryminałów Krajewskiego z serii o Popielskim i zbiór legend uralskich Pawła Bażowa.
Jakie prace wykonywalaś w swoim życiu?
– Różne, ale każda w jakiś sposób związana z chińskim. Udzielałam korepetycji dla studentów i uczyłam języka od podstaw prywatnie przez większość czasu. W Chinach udało mi się tłumaczyć i pomagać kilku polskim firmom w nawiązaniu współpracy, a na codzień uczyłam też dzieci angielskiego. Zdarzyły mi się też prace typu hostessa w klubie i modelka dla chińskich telezakupów, a nawet epizod w filmie historycznym o ataku Japończyków na Mandżurię. Na drugim roku studiów pomogłam też ekipie tajwańskiego programu podróżniczego nakręcić odcinek o Polsce, robiąc za ich tłumacza i przewodnika. Pisałam też projekt europejski o tym jak Chińczycy chorujący na raka we Włoszech mogliby lepiej znajdywać komfort psychiczny w czasie terapii medycyną zachodnią. No, i teraz jestem księgową, głównie zajmuję się stosunkami z bankami, kontrolowaniem i płaceniem podatków na czas.
Gdybyś miała się udać na bezludną wyspę – co byś ze sobą zabrała?
– Zestaw do przetrwania w trudnych warunkach i coś do pisania, jeśli można to z dostępem do internetu.
Twoje ulubione motto?
– Motta nie mam. Raczej cytat z Conan Doylea, a właściwie Sherlocka Holmesa oddaje moje podejście do życia. Trzeba na bieżąco robić sobie porządki i to nie tylko w szafie jak Marie Kondo, a raczej w głowie, bo w świecie takim przepływem informacji można zgłupieć z ich nadmiaru i nieumiejętnej selekcji.
Umysł ludzki przypomina na początku pusty strych, który należy umeblować według własnego uznania. (…) Błędem byłoby sądzić, że to niewielkie pomieszczenie ma elastyczne ściany i może się dowolnie rozszerzać. Przychodzi czas, kiedy każda nowa porcja wiedzy sprawia, że zapominamy o czymś, co przyswoiliśmy sobie wcześniej. W żadnym wypadku nie można pozwolić, aby zbędna wiedza eliminowała pożyteczne wiadomości.
Jak odbierasz Włochy i Włochów?
– Włosi w wielu aspektach są bardzo podobni do Chińczyków. To bardzo tradycyjny naród z mało feministycznym podziałem ról społecznych, głęboko zakorzeniona miłością i szacunkiem tradycyjnej dla rodziny i przekonaniem o tym, że są tak starożytną i bogatą kulturą, że klękajcie narody. Nie, żeby było to całkowicie nieprawdą, ale czasami to rodzi trochę konfliktów zwłaszcza między chińskimi i włoskimi kolegami. Włosi są też bardzo pewni siebie i gadatliwi, więc nawet jeśli sytuacja nie wymaga dyskusji, to do niej doprowadzą. Są też większymi mistrzami narzekania niż Polacy, bo ze spóźnionego autobusu i krzywego spojrzenia Grażyny z kadr potrafią zrobić tragedię w trzech aktach. Ale są też bardzo modni i kreatywni, nawet jeśli ani ich zawód ani wykształcenie by na to nie wskazywały.
Twoje marzenia?
– Pojechać na Hawaje i do Nowego Jorku niekoniecznie w tej kolejności. I mieć czas na pisanie codziennie przynajmniej przez poł godziny.
O jakim zawodzie marzyłaś w dzieciństwie?
– Kiedy miałam 3 lata powiedziałam mamie, że chcę być “małym Chopinem”, cokolwiek to miało oznaczać. Potem był paleontolog i archeolog, no i pisarz.
Kim są najbliższe Ci osoby?
– Przyjaciele i ci z Polski i ci, którzy pochodzą z bardzo dalekich i odmiennych krajów od Korei po Kubę. No, i oczywiście rodzina, najbardziej babcia.
Gdybyś miała się określić w dziesięciu określeniach – co byś wymieniła?
– Nie jestem w tym dobra. Może wystarczy. Konstans czyli permamentny chaos.
Jakie obszary kultury chińskiej najbardziej Cię interesują?
– Bardzo interesuje mnie nowy chiński nacjonalizm i jego rozwój wraz z dynamicznym wzrostem gospodarczym i wzrostem znaczenia na arenie międzynarodowej. Tak samo lubię śledzić rozwój technologiczny Chin, który powoli zaczyna już przypominać film futurystyczny z naszej perspektywy, chociaż w miastach takich jak Szanghaj, Pekin czy Shenzhen to po prostu codzienność. Interesuje mnie też polityka wobec mniejszości narodowych, zwłaszcza w kontekście Xinjiangu i sprawa Tajwanu.
Twój ulubiony film?
– “Miłość i śmierć Woodego Allena
Twoja ulubiona potrawa – polska, włoska, chińska?
– Polska – wszystko, co ugotuje babcia i chleb z białym serem i szczypiorkiem.
Włoska – lasagne z ragu mięsnym i gnocchi z gorgonzolą i radicchio.
Chińska – siji dou, hongshao qiezi czyli klasyki syczuańskie i cała kuchnia ujgurska.
Twój ulubiony przedmiot?
– Nie mam takiego.
Ulubiony kwiat?
– Piwonia jak damy z okresu dynastii Tang i Blair Waldorf.
Ulubione drzewo?
– Brzoza
Wymarzony sposób spędzenia weekendu?
– Spacer po mieście i wieczór z dobrą książką
Gdybyś się miała podzielić z kimś czymś co masz w nadmiarze – co to by było?
– Samokrytycyzmem, bo często sama dokuczam sobie bardziej niż inni, by mi dokuczyli.
Gdybyś miała kogoś poprosić o coś Ci potrzebnego – co to by było?
– Żeby czas można było kurczyć i rozciągać jak gumę w zależności od moich upodobań.
Na co byś przeznaczyła miliard wygrany w totka?
– Na podróże i doktorat.
Jakie zwierzę najbardziej lubisz i dlaczego?
– Kota, bo jedyne zwierzę, które ma tak skomplikowaną osobowość. I fokę, bo ma sympatyczny pyszczek.
Co Cię interesuje w innych ludziach?
– To jak bardzo są przekonani, że ich sposób myślenia jest uniwersalny i jedyny słuszny. Często nie próbujemy nawet spojrzeć na świat z punktu widzenia drugiej osoby, a bez względu na różnice kulturowe czy światopoglądowe to bardzo pomaga. To interesujące, że jest nas prawie 8 miliardów i każdy ma jakieś przekonania, które wydają mu się na tyle uniwersalne, że nie potrafi zrozumieć, jak wiele zależy od kontekstu.
Ulubiony sport?
– Taniec i boks
Ulubiona pora roku?
– Złota wczesna jesień pomiędzy wrześniem a drugim tygodniem października.
Ulubiony napój?
– Prawie każdy, gdyby było to zdrowe mogłabym przejść długoterminowo na płynną dietę. Lubię bardzo kawę i włoską i po turecku, herbaty zielone zwłaszcza oolong z Alishan i pu erh z Yunnanu.
Wszelkie soki warzywne, owocowe, mieszane, kefiry, buble tea, matcha latte etc.
Dziękuję za wywiad!